środa, 5 sierpnia 2020


Studia filologiczne wbrew pozorom to nie tylko szkoła językowa, ale także okazja do poznania całej masy interesujących dzieł literackich. I choć czytanie lektur z tygodnia na tydzień bywało problematyczne („Kazali mi czytać, to teraz mi się już nie chce!”), bardzo lubiłam ćwiczenia z literatury. A poza tym dogłębnie odczułam, że literatura rosyjska to nie tylko Tołstoj, Dostojewski i Bułhakow! Dziś chciałabym przedstawić kilka mniej znanych w Polsce lektur, ale zdecydowanie wartych uwagi, nawet jeśli nie ciśniecie napisanych innym alfabetem słówek po nocach.


1.      Awwakum Pietrow Żywot protopopa Awwakuma przez niego samego nakreślony

„Zabytek literatury staroruskiej z XVII wieku…” – być może nie brzmi to nadmiernie zachęcająco. Nic bardziej mylnego! Okoliczności powstania tego dzieła są naprawdę intrygujące. W bardzo dużym skrócie: w XVII wieku miała miejsce reforma liturgiczna patriarchy Nikona, która spotkała się z ogromnym sprzeciwem części duchowieństwa i wiernych, zwanych staroobrzędowcami, w tym protopopa Awwakuma, który na polecenie mnicha Epifaniusza spisał swoje dzieje, aby stanowiły dla innych naukę. W ten sposób powstała bardzo osobliwa autobiografia, a raczej AUTOHAGIOGRAFIA – autor opisał tam swoją walkę z reformami Nikona, czynione przez siebie cuda oraz prześladowania, jakich doświadczał za swoje poglądy. W przeciwieństwie do innych zabytków piśmiennictwa w Żywocie… pojawia się ludowy język, a patriarsze Nikonowi obrywa się bardzo nieobyczajnymi słowami (nie będę tutaj cytować!). Czytaliśmy ten utwór na zajęciach we fragmentach; szczególnie spodobała mi się przeurocza historia o uzdrowionej przez protopopa kurze, która w podzięce znosiła mu dwa jajka dziennie oraz o tym, jak Awwakum zmartwychwstał. Jest polskie tłumaczenie, ale niestety nie znalazłam pdf-a w Internecie; książka będzie raczej dostępna w dużych bibliotekach takich jak Biblioteka Jagiellońska.

Czasami tak widziałam swoje życie przez ostatnie trzy lata


2.      Michaił Lermontow Bohater naszych czasów

O ile w Polsce kojarzy się Puszkina (chociażby ze względu na znajomość z Mickiewiczem) oraz Gogola, tak mam wrażenie, że Lermontow jest jakoś gdzieś z boku tej „romantycznej trójki”. A szkoda! Myślę, że warto znać chociażby Bohatera naszych czasów – to się może przydać, gdybyście chociażby wystąpili w teleturnieju i zostali tam zapytani o przykład bohatera romantycznego. Powieść ta to właściwie zbiór nowel związanych jedną postacią; Księżniczka Mery najbardziej zapadła mi w pamięć. Tytułowy Grigorij Pieczorin jest typem na wskroś cynicznym, znudzonym i zdemoralizowanym. Momentalnie „rozgryza” wszystkich otaczających go ludzi i gra nimi jak pionkami szachowymi, a jego intrygi doprowadzają do tragicznego finału… Przez całą lekturę życzyłam mu wszystkiego najgorszego, ale trzeba przyznać, że powieść ta trzyma w napięciu. Pikanterii całej historii dodaje egzotyczne miejsce akcji – Kaukaz.
Innym utworem Lermontowa wartym uwagi jest jego ostatnie opowiadanie Sztoss, w którym główną rolę odgrywają tajemniczy portret, zjawa oraz karty. Opowieść nie jest ukończona, urywa się w najciekawszym momencie, co bardzo działa na wyobraźnię. Wzorem Ługina, jej bohatera, miewałam nawet dziwaczne sny (nie tylko dlatego, że analizowałam to opowiadanie w swojej pracy licencjackiej…). Jestem pod coraz większym wrażeniem kunsztu literackiego autora, który utkał swój utwór z aluzji do dzieł Gogola, Puszkina czy Hoffmana i stworzył przy tym intrygujące dzieło. 
Znalezienie polskich tłumaczeń tych dzieł Lermontowa nie stanowi większego problemu; używany Bohater naszych czasów chodzi na Allegro po sześć złotych (chyba że chcecie wydanie z opracowaniem Biblioteki Narodowej – to już pięć dych…), a Sztoss ukazał się w antologii Opowieści niesamowite z literatury rosyjskiej wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy.




3.      Iwan Gonczarow Obłomow


O Obłomowie już na blogasku wspominałam, ale jestem zdania, że niektóre rzeczy należy powtarzać, żeby się utrwaliły odbiorcom. A taką właśnie rzeczą dla mnie jest fakt, że Gonczarow stworzył wybitne studium patologicznej niemocy. Tytułowy bohater to zubożały szlachcic kompletnie nieprzystosowany do życia, spędzający dnie w zaniedbanym mieszkaniu na śnieniu o szczęśliwszej przeszłości. Jego najbliższy przyjaciel, Stolz, próbuje go wyciągnąć z tej stagnacji, ale czy cokolwiek jest w stanie zmusić Obłomowa do działania? Pierwsza część powieści nie jest łatwa do przebrnięcia (jak długo można znosić postać literacką, która leży tylko w łóżku?), ale nie należy się zrażać – dalej robi się coraz ciekawiej. Spotkałam się  z zarzutem, że Obłomow i Stolz są papierowymi postaciami zbudowanym na sztucznym kontraście, ale znam podobnych do nich ludzi i tym bardziej jestem przekonana o mistrzostwie autora. Zresztą, czy nie odczuliście podobnego rozleniwienia w czasie koronaliów? Albo nie macie w otoczeniu osób, które potrafią spędzić dzień na tapczanie, obsesyjnie przeglądając Instagrama (tak wyobrażam sobie Obłomowa przeniesionego w nasze czasy)? Wiadomo, jeden gorszy dzień to nic złego, problem jest, kiedy wszystkie dni są gorsze… Losy Obłomowa mogą zatem służyć jako motywator, by zerwać się z wyrka i zrobić coś dla siebie, a przynajmniej są nim dla mnie – na myśl o tym bohaterze zawsze ścielę łóżko. Obłomow nie jest złą osobą, on po prostu potrzebował pomocy. Dziś najprawdopodobniej zdiagnozowano by mu z pewnością jakieś zaburzenie. Obłomow to jedna z tych powieści, która mimo zmieniających się realiów zawsze będzie aktualna. Oczywiście, można także odczytywać utwór w kontekście epoki – jako portret biernej szlachty rosyjskiej.

Stosunkowo niedawno ukazało się wznowienie tego utworu w przepięknej okładce, a na YT można odnaleźć słuchowisko na jego podstawie. Co ciekawe, o Obłomowie śpiewał Jacek Kaczmarski.

4.      Fiodor Sołogub Mały bies

Biedny Obłomow to bardzo poczciwa postać, więc teraz dla kontrastu przydałby się jakiś niegodziwiec. Nikczemnikiem z pewnością jest Pieriedonow, główny bohater Małego biesa.  Akcja tego utworu toczy się w prowincjonalnym miasteczku, którego mieszkańcy zajmują się głównie plotkowaniem. Pieriedonow to nauczyciel w miejscowym gimnazjum. Do jego ulubionych zajęć należy pastwienie się nad uczniami, demolowanie swojego wynajmowanego mieszkania oraz kłótnie z partnerką Warwarą. Z czasem zaczyna popadać w coraz większe szaleństwo i widzieć małego demona nazywanego Niedotkniątkiem. Ostatecznie w obłędzie popełnia nawet zbrodnię…
Ojejku, jakie to jest dziwne, ale w tym dobrym znaczeniu! W końcu Sołogub to czołowy przedstawiciel rosyjskiego dekadentyzmu. Tym, co najbardziej mnie zaskoczyło, była kwestia erotyki – w powieści pojawia się dość niepokojąca relacja dorosłej kobiety z nastolatkiem (podejrzewanym o bycie dziewczynką). Interesująco wypada to, jak autor określa rzeczywistość poprzez zapach: dominuje duchota nieprzewietrzonych izb, a także duszące perfumy. Wszystko to podkreśla brzydotę świata przedstawionego. Nie potrafię sobie przypomnieć ani jednej dobrej postaci w powieści. Jeśli intryguje Was to, co w człowieku najgorsze – myślę, że Mały bies trafi w Wasze gusta.
A teraz kilka słów o ekranizacji z 1995 roku – nie róbcie sobie tej krzywdy, serio mówię! To się nadaje do oglądania tylko po przeczytaniu książki (bo inaczej nic nie zrozumiecie) i w ramach seansu złego kina ze znajomymi. Wspomnienie kilku scen z tej produkcji nadal doprowadza mnie do niekontrolowanego śmiechu z zażenowania – czyżby obłęd Pieriedonowa zaczynał mi się udzielać?  
Książkę łatwo można łatwo kupić przez internet, mnie się poszczęściło i znalazłam ją kiedyś w taniej księgarni za 15 zł.
Poniżej ilustracja do Małego biesa namalowana przez mleczart


5.      Jewgienij Zamiatin My

Być może to źle o mnie świadczy, że czytam mało fantastyki (jeśli już, to z przełomu XIX i XX wieku), dlatego przed studiami nie słyszałam o Jewgieniju Zamiatinie. Teraz mnie to dziwi, skoro w szkołach omawia się przecież Orwella, a antyutopia My była dla niego jednym ze źródeł inspiracji przy tworzeniu Roku 1984. Główny bohater powieści Zamiatina, Δ-503, to żyjący w XXX wieku mieszkaniec Jedynego Państwa, który opisuje w dzienniku dla potomnych otaczającą go rzeczywistość – egzystencję ściśle wyznaczoną przez Dekalog Godzinowy, a także swoja pracę przy budowie Integralu, czyli statku kosmicznego. Wszystko jednak zmienia spotkanie z tajemniczą I-330. Kim ona jest? Czy rzeczywiście jest zainteresowana samym Δ-503, czy może działa na czyjeś zlecenie?
Powieść ta napisana została w latach 1920-1921, ale swojego oficjalnego wydania w ZSRR doczekała się w latach osiemdziesiątych – wcześniej była zakazana. I to już chyba wiele mówi o tej antyutopii. W moim przekonaniu totalitarny świat przedstawiony w niej wypada zdecydowanie ciekawiej niż u wspomnianego Orwella czy Huxleya. Interesujący jest także język – słownictwo techniczne miesza się z religijnym niemalże; poprzez zapiski widać jak w głównym bohaterze budzi się zakazana w Jedynym Państwie dusza. Można by tę powieść naprawdę omawiać z wielu różnych punktów widzenia, czy doszukiwać się aluzji do innych dzieł literackich (pojawia się na przykład parodia Zbrodni i kary!). Najbardziej mnie jednak ujęło to, że przy całej skomplikowanych problemach filozoficznych, jakie się kryją w My, utwór ten czytałam w napięciu, obgryzając paznokcie, jakby był to kryminał.
Z dostępnością „teraz-natychmiast” może być problem, ale we wrześniu ma się ukazać wznowienie nakładem wydawnictwa Rebis, więc z pewnością sobie sprawię (zawsze to lepiej niż e-book z dziwnej rosyjskiej strony).


Mam nadzieję, że zachęciłam kogoś do przeczytania choć jednej pozycji z tej listy. Starałam się wybrać nie takie oczywiste powieści. Ostatnie trzy lata były dla mnie fascynującą literacką przygodą (to może brzmieć jak ironia, ale nią nie jest!) i nawet te utwory, które już wcześniej znałam, np. Bracia Karamazow, nabrały dla mnie nowego wymiaru. Pozostaje mi zatem odśpiewać z Krokodylem Gieną Błękitny wagon i robić kolejną listę ciekawych książek.

13 komentarzy:

  1. Super wpis! Bardzo podobały mi się zdjęcia tych książek z listy, które posiadasz i mam nadzieję, że uda ci się uzupełnić domową biblioteczkę o ładne wydania tych brakujących.
    Co do Obłomowa, to również nie zgadzam się z twierdzeniem, że Obłomow i Szulc to postaci papierowe.
    SPOILER:
    Doskonale zapadł mi w pamięć fragment, gdy ten dobry, pracowity i praworządny Szulc rozmawia z Olgą i gdy słyszy, że dziewczyna kochała Obłomowa, śmieje się, bo przecież Ilja to dla niego żadna konkurencja w walce o względy Olgi. Myślę, że bez tego fragmentu Szulc byłby o wiele nudniejszą, bardziej płaską postacią, a tu proszę, taki mały detal, a ile robi.
    KONIEC SPOJLERU

    O ,,Małym biesie'' już nawet nie będę mówić, niech moje 35 stron licencjatu mówią za mnie. XD Ale wciąż polecam mocno.

    Co do Zamiatina z kolei, to mnie zaintrygowała najbardziej koncepcja energii i entropii, która, jakby nie patrzeć, nie odnosi się tylko do polityki, ale właściwie do wielu, wielu aspektów naszego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że spodobały Ci się zdjęcia.

      SPOILER
      Tej sceny akurat nie pamiętałam, ale to jest bardzo ciekawe, że taki drobny szczegół właściwie dodaje postaci głębi i Stolz już nie jest taki idealny.
      Mnie w postaci Obłomowa ujęło jego podejście do miłości: zrezygnował z Olgi, bo wiedział, że jest samobieżnym nieszczęściem i związek z nim zniszczyłby jej życie. To było szlachetne z jego strony.
      KONIEC SPOILERU

      Trochę się bałam pisać o "Małym biesie", żeby nie było, że napisałam coś nie tak i przyjdziesz i mnie objedziesz XDDDD

      Energia i entropia to rzeczywiście interesujące zagadnienie, ale nie chciałam za dużo na raz do notki ładować. Kto chce niech odkrywa samemu :) Zresztą, kwestia miłości u Zamiatina też wypada bardzo intrygująco.

      Usuń
  2. „Obłomowa” chętnie przeczytam jeśli masz go w swojej bibliotece, w wersji „niecyrlicowej”. Opis jest intrygujący :)

    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, mam "Obłomowa" po polsku, przecie na zdjęciu jest :D Bardzo się cieszę, że Cię zainteresował.

      Usuń
  3. Pierwszy punkt i już coś tak wspaniałego! Protopop brzmi troche jak protokooperacja... Nie ma tłumaczenia w pdfie - i właśnie to jest najsmutniejsze.
    Obłomow to ja, nurzam się w beznadziei i niemocy cały czas od wielu miesięcy. Też mi się wydaje po tym opisie, że pewnie cierpiał z powodu jakiegoś zaburzenia depresyjnego lub lękowego, szkoda, że kiedyś były inne metody i diagnozy.
    Dla odmiany ja czytam dużo fantastyki i rosyjska literatura też się tutaj łapie, ogółem najlepsze sci-fi czy urban fantasty to dla mnie te słowiańskie, bo nigdzie takiego pesymizu nie ma XD
    Chociaż czasem radziecka sci fi daje człwoiekowi w mordę - Człowiek ryba, brrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na studiach przekręcali na RoboCop Awwakum :D

      "Taki z nim i Stolzem kram – /A ja… obu w sobie mam."

      Z rosyjskiego sci-fi mieliśmy też w kanonie "Piknik na skraju drogi". Strugaccy mi podeszli, więc z rozpędu przeczytałam "Poniedziałek zaczyna sie w sobotę" i nawet podobało mi się bardziej.
      Musze tego "Człowieka rybę" sprawdzić.

      Usuń
  4. Z Gonczarowa pisałam licencjat (Urwisko, ale omawiałam też Obłomowa i Zwykłą historię w imię tego, że три "о" Ивана Гончарова musi być), więc szanuję, hehe. A Герой нашего времени to lowkey zajebista książka (i z niej chciałam pisać licencjat, ale promotor mi nie pozwolił XDDDDDDD).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to ciekawe. Mogłabym wiedzieć, jaki to był konkretnie temat?

      Oj, tak, Герой jest wspaniały. A znasz może jego prequel/pierwszą wersję/cholerawieco Княгиня Лиговская?

      Usuń
    2. Temat brzmiał Образ Веры и Марфеньки ("Обрыв" И. Гончарова). Prosty i przyjemny, teraz nawet przyznam, że brzmi mało ambitnie, całe szczęście magisterkę już miałam bardziej poważnie brzmiącą. XDD

      Nie znam, przyznam, że czytania mieliśmy tyle na zajęciach z lit. ros., że nie bardzo nawet było kiedy coś więcej szukać, ale podejrzewam, że mój wszechwiedzący profesor na pewno o tym wspominał i gdybym porządnie poszukała, to coś bym znalazła w notatkach XD (Tak, mam jeszcze wszystkie zeszyty od pierwszego roku studiów.)

      Usuń
    3. Ambitnie czy, nie grunt, żeby się przyjemnie pisało.

      Rozumiem, rozumiem, nie mieliśmy "Księżnej Ligowskiej" jako lektury, a ten tekst też analizowałam w swoim licencjacie, a konkretnie opis pewnego portretu. "Księżna..." jest niedokończona, Pieczorin jest tam trochę młodszy i akcja dzieje się w Petersburgu.
      Też trzymam swoje zeszyty, chyba mam nawet niektóre jeszcze z liceum. Jakoś mi tak głupio się ich pozbyć.

      Usuń
    4. Czyli powiadasz, że promotor pozwolił ci pisać licencjat z Bohatera naszych czasów? (Jak źle zrozumiałam, to mnie po prostu zignoruj XDDDD) Jeśli tak, to wiedz jedno: ZAZDRO. MEGA ZAZDRO. XD

      Powiem ci, że te chaotyczne notatki napierdalane dwa semestry przez półtorej godziny co czwartek na wykładzie o 8:00 to po latach coś naprawdę pięknego. ;DDD

      Usuń
    5. Ojć, chyba się nieprecyzyjnie wyraziłam, nie pisałam z "Bohatera...", tylko ze "Sztossa", "Księżnej Ligowskiej" i "Portretu" (Gogol dla urozmaicenia XD). Analizowałam opisy fikcyjnych obrazów. Jeśli się nie mylę, ktoś z grupy chyba miał Kaukaz u Lermontowa, więc na "Bohatera..." musiał na pewno wdepnąć.

      Czemu promotor Ci nie pozwolił? Że za trudne czy za dużo literatury? U nas jak chyba nikt nie protestował. Problem był, jak się chciało dobrać coś z literatury innej niż rosyjska - ja chciałam na początku porównać "Przeminęło z wiatrem" i "Wojnę i pokój" (teraz uważam, że ten temat, który miałam był dużo lepszy), znajoma "Wichrowe Wzgórza" i "Idiotę". Na to nie chcieli się zupełnie zgodzić, bo wtedy recenzentem musiałby być ktoś z innego instytutu.

      Domyślam się, ja mam cenny skoroszyt z posegregowanymi tematycznie materiałami z opisówki :D

      Usuń
    6. Pewnie ja nie zrozumiałam porządnie, shit happens. ;D

      A bo to taki stary i uparty profesor, który wszystko wie najlepiej... No i nie można mu odmówić, że wiedzę ma, ale jak sobie coś wymyślił, to tak już miało być. Generalnie powiedział mi, że na ten temat (лишний человек i wszelakie jego odmiany, które reprezentowali właśnie znudzony życiem Pieczorin, który wszystko już widział i wszystkiego doświadczył oraz leniwy naleśnik Obłomow) tyle już było u nas prac, że bez sensu to znowu powtarzać no i on mi takiego tematu nie zaakceptuje i tyle. Potem na magisterce jedna dziewczyna chciała pisać o prostytutkach, to też coś tam jęczał, ale w końcu się zgodził. A mnie na magisterce dał Napoleona, gdzie podobny (ale nie taki sam) temat już był, ale nie wiem, czy miał wywalone na to, czy mu się nie chciało nad innym myśleć, powiedział, że przecież nie wezmę czyjejś pracy i nie skopiuję toćka w toćkę (no i racja, antyplagiat by mi to wypluł XDDD) no i mam pisać. I miałam Наполеонcкая тема в русской литературе (Пиковая дама, Мертвые души, Преступление и наказание). Zajebiście mi się ten temat pisało, bo przede wszystkim był ciekawy.

      Haha szacun za segregowanie, ja miałam wszystko nawalone w jednym zeszycie XDDD

      Usuń

Anonimki, na wszelki wypadek proszę: podpisujcie się!

(Tak optymistycznie zakładam, że jednak ktoś by zechciał skomentować...)